czwartek, 30 października 2014

Rozdział 29



Ponieważ do ślubu zostały tylko trzy dni Aelita właśnie rozmawiała przez telefon z fryzjerką o modelu wybranej fryzury. Ona wzięła sobie cały tydzień urlopu a jej ukochany tylko cztery dni. No tak, mężczyzna ma mniej pracy. To ona zajęła się organizacją przyjęcia, porozmawiała z księdzem o dacie ślubu i powysyłała zaproszenia. Dobrze, że chociaż sam się oświadczył, pomyślała śmiejąc się. Do pomocy przy ubiorze będą towarzyszyły jej Yumi i Ania. Oczywiście, że one kogo miałaby wybrać? Najbliższe jej sercu przyjaciółki zgodziły się bez wahania. Jak dobrze mieć zaufanych ludzi obok siebie. Kiedy tylko odłożyła telefon ten zadzwonił jeszcze raz.
- Podjeżdżamy właśnie po ciebie! – usłyszała głos Ani.
- Jak to? – mruknęła zdziwiona.
- Porywamy cię na zakupy.
  Aelita wzięła torbę i wyszła. Wsiadła do czerwonego samochodu państwa Della Robbia w którym dudniła jakaś romantyczna ballada, w rytm której śpiewały i wygłupiały się jej przyjaciółki.
- Pomyślałyśmy, że jakaś małe zakupowe szaleństwo dobrze ci zrobi!!! – wydarła się z tylnego siedzenia Japonka.
- No wiesz stres przed ślubny i w ogóle… Ale nie przejmuj się na tym jeszcze nie koniec – mrugnęła Ania – przed nami jeszcze wieczór panieński.
- Będą jacyś obcy panowie? – zaśmiała się Aelita.
- No zobaczy się – zachichotała jak dziewczynka przyłapana na gorącym uczynku.
  Dotarły do jednej z największych galerii handlowych w mieście. Najpierw udały się do ulubionego sklepu odzieżowego.
  Yumi kupiła czarne rurki, granatowy sweterek oraz błękitny podkoszulek. Przymierzając te wszystkie rzeczy wychodziła z przymierzalni, chodząc jak modelka i prezentując się głośno komentującym „stylistkom”.
  Ania kupiła sportowe dresy i obcisły top („No, no niezłą masz tą figurę nawet po porodzie”). Słysząc tę uwagę wszystkie trzy wybuchły niekontrolowanym śmiechem.
  Aelita nakupiła mnóstwo odzieży, ponieważ dawno nie była na zakupach. Tym bardziej lubiła je robić z tymi zaufanymi doradczyniami.  
  Ich następnym przystankiem był butik. Yumi kupiła sobie dwie pary szpilek, Ania lity i trampki, a Aelita balerinki ponieważ najbardziej lubiła w nich chodzić.
- Jak wy możecie chodzić  w tych sztyletach? – dziwiła się.
- Wydłużają nogi, poprawiają sylwetkę.. I wcale nie są takie niewygodne jak mówisz. – oznajmiła Ania przyglądając się swoim miętowym litom.  
  Ostatnim punktem rozrywkowym tego wieczora była świetna kawiarnia serwująca pyszną kawę z ciastem.  Przyjaciółki rozsiadły się wygodnie na krzesłach i kelner podszedł do stolika:
- Czego panie sobie życzą?
- Pana numeru telefonu. – oznajmiła Yumi na co jej towarzyszki wybuchły śmiechem.
- Z chęcią.
- Żartowałam. Poproszę trzy kawy i po ciastku z wróżbą. – kelner odszedł z zamówieniem z nietęgą miną.
- A co nie układa ci się z Williamem, że szukasz pocieszenia?  - wykrztusiła w końcu Aelita.
- No, nie układa nam się za bardzo. Ale cóż poradzić.
  Poplotkowały jeszcze przez chwilę. Kiedy Ania powiedziała, że Odd chciałby mieć piątkę dzieci znowu wybuchły  śmiechem.
- Czytamy wróżby! – pisnęły w końcu jak małe dziewczynki które dostały w lalki w prezencie.
- Dobra ja pierwsza – mruknęła Japonka – „Czeka cię trudny wybór”.
- Ciekawe jaki?
- Co ugotować Williamowi na obiad. – zaśmiała się.
- A ja mam „dołączy do ciebie ktoś nowy”. – szepnęła Ania.
- Czyżby Odd już wziął się do roboty z tym przedszkolem?
- Ta jasne. Czytaj ty.
- Tu pisze „ małe rzeczy cieszą najbardziej”. – odpowiedziała Aelita. – co to może oznaczać?
- Małe rzeczy hmm.. małe są dzieci.. i dzieci cieszą. – odwdzięczyła się jej Ania.
 

***

- Ale dlaczego nie mogę zostać? – zapytał po raz setny i niewątpliwe ostatni Jeremy.
- Bo ja mam wieczór panieński u nas w domu, a ty idziesz na wieczór kawalerski. Będziesz się bawił  z kumplami i nie wiem co jeszcze.
- Ale..
- Pa. – ucięła dyskusję Aelita i wypchnęła go za drzwi.
  Wyjęła z szafki kilka butelek wina i ubrała się w swoją nową żółtą sukienkę. Przejrzała się  w lusterku kiedy bez pukania do mieszkania weszły jej wystrojone przyjaciółki.
  Ania w czerwonej mini i czarnym sweterku na wysokich szpilkach trzymała w ręku alkohol. Yumi miała na sobie niebieską sukienkę do kolan i czarne lity. Były takie piękne i roześmiane!
- Świętujemy twój ostatni dzień wolności! – krzyknęły.
   Najpierw porozmawiały i wypiły kilka lampek wina. Później znowu kilka. Teraz zaczęło ich śmieszyć wszystko łącznie ze zdjęciem Jeremy’ego ze studiów. Ubrany był w garnitur a w ręku trzymał dyplom („haha, ale on poważny!”).
  Włączyły głośno wieżę stereofoniczną i zaczęły tańczyć do jakiegoś skocznego kawałka. Było tak wesoło, że nie zauważyły, że dochodzi już trzecia w nocy.
  Wtem w drzwiach stanęli Odd, Jeremy i Ulrich. Świetnie bawili się na wieczorze kawalerskim, jednak zgodnie stwierdzili, że to już koniec i należałoby wrócić do domów.
  Tym czasem nie zanosiło się na to przynajmniej ze strony kobiet. Wyginały się w najróżniejszych pozach naśladując modelki, tancerki i nie wiadomo kogo jeszcze.
- Żono moja chodź do domu. – zaśmiał się Odd biorąc Anię za rękę.
- No co ty. Ja tańczę nie widzisz!
- Potańczysz w domu – mrugnął do niej i wziął jej torbę.
- Papa kochane.. Papa! – machnęła do przyjaciółek.
  Zmęczona całą sytuacją Aelita zasnęła siadając na kanapie. Z powodu wypitego alkoholu na jej policzkach kwitły czerwone rumieńce.
  Yumi natomiast rzuciła się na szyję Ulrichowi i powiedziała:
- Jak ja cię dawno nie widziałam! Jesteś taki przystojny!
  Zszokowany ale i rozbawiony mężczyzna wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku swojego samochodu. Williama nie było wyjechał gdzieś z pracy, także Stern umówił się z Japonką, że podrzuci ją do domu. Ale kto by przewidział, że kobieta aż tak zaszaleje.
- Musiałaś rzeczywiście dużo wypić, skoro tak mówisz. – powiedział.
- Nie piłam nic.. nawet kropelki.
- Mhm.
- Boże, ale ty jesteś piękny – powiedziała kiedy zapinał ją pasami.
- No, no jeszcze do mnie tego nie mówiłaś po pijaku. Dzięki – zasiadł za kierownicą.
 Jechali przez chwilę w milczeniu kiedy Yumi powiedziała:
- Często o tobie myślę.
 Czy ona mówi poważnie, a alkohol tylko dodał jej odwagi czy to kłamstwa? Traktować to serio? W końcu nie wygląda na całkowicie upitą. Nie zatacza się, nie bełkocze. Patrzy na niego tymi samymi czarnymi oczyma co przed laty.
- Jesteśmy na miejscu.
- Pójdziesz ze mną?
- A po co? –zapytał zdziwiony.
  Nie odpowiedziała tylko wysiadła i czekała na niego. Nie wiedząc o co chodzi poszedł za nią. Kiedy zamykała drzwi w mieszkaniu klucze upadły jej nie ziemię. Ulrich odruchowo chcąc jej pomóc schylił się po nie tak samo jak ona. Kiedy ich dłonie zetknęły się ze sobą poczuli przyjemny dreszcz emocji i motylki w brzuchu tak jakby znowu mieli po piętnaście lat.
- Kocham cię. – szepnęła wpatrując się w ich dłonie.
- Ja ciebie też. Nigdy nie przestałem.
 Wyprostowali się i spojrzeli sobie w oczy. Następnie ich usta zatonęły w namiętnym pocałunku. Yumi wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę sypialni.
- Jesteś pewna? – szepnął.
- Tak.
  To powiedziawszy zaczęła rozpinać jego koszulę.

piątek, 24 października 2014

Rozdział 28



 Ulrich wydawał się być rozbawiony całym zajściem. Uśmiechał się i zerkał na Yumi której mina nie wróżyła nic dobrego.
- Zepsuł mi się samochód. Ulrich mnie podwiózł. – oznajmiła napiętym głosem.
- To miło z jego strony – wycedził William.
  Jego postawa nie wyrażała wdzięczności wobec gościa. Ulrich podniósł się i nawet nie spojrzawszy w stronę pana domu powiedział:
- Do zobaczenia w poniedziałek.
- Jak to? – zapytała zdziwiona.
- Zobaczysz – wyszczerzył zęby i wyszedł.
    William stanął tuż naprzeciwko niej i zapytał:
- Robisz ze mnie idiotę?
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj. Zapraszasz  go tu  nie wiadomo po co!
- Mówiłam zepsuł mi się samochód! Miałam iść pieszo?
- Trzeba było po mnie zadzwonić!
  Obrażony na cały świat wyszedł i zamknął się w sypialni. Wściekła Yumi  poszła do łazienki. Zmycie makijażu i przebranie się w piżamy zajęło jej tylko chwilkę, więc wzięła laptop i zalogowała się na swojego Facebooka. Ze zdziwieniem zauważyła powiadomienie o zaproszenie do grona znajomych.
- O kurczę..
 Zaproszenie było od Ulricha Sterna. Z wahaniem Yumi zaakceptowała i po chwili włączyło się jej powiadomienie z Czatu.
„Dobry wieczór. Jak tam zazdrosny partner dał ci popalić?”
 To wiadomość również była od Ulricha.


***

 Po prostu cudownie. Jeżeli się spóźni do pracy to dostanie się jej od szefa i to bardzo. Lubi swoją pracę i nie chce mieć w niej problemów. Tylko jak się śpi na kanapie to człowiek się nie wysypia  i jest zmęczony. Nie chce mu się wstać. A to wszystko przez zazdrosnego Williama który uparł się, żeby podwieźć ją dzisiaj do pracy.
  Yumi wręcz pobiegła do swojego i kolegi gabinetu. Ma dzisiaj napisać dwa artykuły i przeprowadzić wywiad. Pełno roboty na pewno się z tym nie wyrobi i będzie trzeba wziąć coś do domu. A William i tak się będzie dziwił, że nie ma czasu myśleć o ślubie…
- Dzień dobry jestem nowym pracownikiem – przedstawił się wysoki brunet zajmujący drugie biurko w pomieszczeniu.
  Kobieta otworzyła szeroko usta. Co on tu robi?
- Pracujesz w konkurencji. – wymamrotała.
- Żartowałem. Pracowałem w dla tej samej gazety tylko,  że w innym mieście. Teraz przenieśli mnie tutaj – mrugnął.
- Czyli teraz pracujemy razem? – spytała niezbyt mądrze.
- Na to wychodzi – uśmiechnął się Ulrich.  
  Uśmiechnęli się do siebie i zajęli się swoimi obowiązkami.


***


- Aelita, ile można się malować? – krzyknął Jeremy.
- Jeszcze pięć minut!
- Jeżeli przed ślubem będziesz się tyle szykowała to umrę z nudów czekając – mruknął  
  Dochodziła już dziewiętnasta a przecież byli zaproszeni do Odda. Te kobiety to zawsze się tyle szykują czy co..
- Kto prowadzi? – zapytała Aelita.
- Ja, bo chcę jeszcze pożyć – zaśmiał się.
- Haha. – mruknęła sarkastycznie.
  Ale trzeba było przyznać wygląda ślicznie. Pokręciła włosy na delikatne fale i ubrała się w czarną sukienkę. Do tego dobrała białe lity.
- Dla kogo ty się tak stroisz? Zaczynam być zazdrosny.
- Dla ciebie durniu – zaśmiali się obydwoje.  
  Jechali dłuższy  czas rozprawiając o weselu. Aelita za nic nie chciała zdradzić jaką suknię wybrała i ciągle zamartwiała się czy cała rodzina pana młodego ją polubi. Jeremy powtarzał, że to naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia.

***

- Odd, czy mógłbyś mi pomóc nakrywać do stołu? Bawisz się z małym jakbyś jeszcze sam był dzieckiem.
 To poniekąd była prawda. Mężczyzna siedział na kanapie z synkiem na kolanach i bawili się misiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Odd cieszył się z tej rozrywki tak samo jak Francesco.
- Chciałbym mieć córkę – rzekł po chwili.
  Ania zdziwiona uniosła brwi.
- Nie szalejesz za bardzo? – zaśmiała się.
- Pomyśl, sama mówiłaś, że smutno być jedynakiem. Francesco ucieszyłby się z siostry, brata ewentualnie braci i sióstr – zaśmiał się.
- Tak, a może od razu przedszkole załóżmy?
- Czemu nie?
  Po chwili słychać było pukanie do drzwi i do domu weszli goście. Oczywiście całą ich uwagę zdobył mały niebieskooki chłopczyk którym się zachwycali: „Jaki słodki” (Aelita), „No na szczęście, Odd z urodą wdał się do mamy” (Ulrich), „Miejmy nadzieję, że inteligencję do odziedziczy po mamusi” (Jeremy). Na dwa ostanie komentarze Odd zrobił obrażoną minę.
- No zobaczymy po kim twoje dziecko odziedziczy urodę.
- Na pewno po mnie, mam silnie geny – zaśmiał się Ulrich.
- Ta jasne.
  Zasiedli do kolacji i rozmawiali o pracy i o ślubie.
- Aelita jak nazwałabyś swoją córkę? – zapytała Yumi.
- Hmm.. myślałam o Justine. – odpowiedziała.
- O nie! Ja się nie zgadzam na to imię. – powiedział Jeremy.
- Nie obchodzi mnie to. Mi się podoba – zaśmiała się Aelita.
- A mi się podoba Julie. 
- Dobra nie kłóćcie się. Jeszcze nic się wam nie urodziło. Jeszcze. – zaśmiał się Ulrich.
- A ty jak nazwiesz swoje dzieci mądralo?  - spytał Jeremy.
- Pierw to mi żona jest potrzebna – uśmiechnął się.
- Podobno pracujecie razem? – zapytała Ania zmieniając temat.
- No a jak – zachichotała Yumi.
  Cały wieczór upłynął w przyjemniej atmosferze. Przyjaciołom jak zawsze było do śmiechu i świetnie im się rozmawiało. Uwielbiali te spotkania, czuli się jak za dawnych lat, kiedy mieszkali jeszcze w Kadic i bali się, że Jim przyłapie ich na łamaniu zasad szkolnego regulaminu.

***
- Yumi, przepraszam za moje fatalne zachowanie. – powiedział William kiedy tylko zauważył ją w drzwiach.
- Hmm.. no cóż wybaczyłam ci już nie jedno więc i tym razem ci wybaczam – mrugnęła do niego.
- Chodź zrobiłem twoją ulubioną herbatę owocową.
  Usiedli przy stole w kuchni i rozmawiali o całym minionym dniu. Yumi była szczęśliwa, nie lubiła być pokłócona z ukochanym. W pewnym momencie chwycił ją za rękę i pocałował w policzek. Nie było w tym jakiejś spontaniczności czy romantyczności. Ot, taki zwykły gest uczyniony pod wpływem chwili.
 Yumi pomyślała, że w związku po jakimś czasie zanika romantyczność a pozostaje jedynie przywiązanie. Ale z drugiej strony pomyślała, że może nie przeżyła tej prawdziwej dojrzałej miłości. 


---------------------------------------------------------------------
Witam :D. Mi się osobiście ten rozdział nie podoba, ale to w końcu do Was należy ocena :D!  Liczę na wiele opinii :P. Miłego weekendu wszystkim :*

sobota, 11 października 2014

Rozdział 27



   Wdech. Wydech. Nie denerwuj się. To tylko spotkanie z przyjaciółmi. Przecież spędziłaś z nimi tyle czasu. Czym tu się stresować? Niedorzeczne. Skończyła robić makijaż i związała włosy  w koka. Ubrana była w czarą spódnicę, buty na koturnie i miętowy żakiet. Założyła kolczyki które dostała od Williama na urodziny i koniec.
   Jej chłopak był z kolegami na meczu. Umówił się wcześniej i nie chciał tego odwoływać, więc Yumi chcąc nie chcąc musiała sama wybrać się do Aelity i Jeremy’ego.
   Lubiła jeździć swoim autem. Pojazd może nie był luksusowy, ale nie psuł się zbyt często i był idealny dla młodej kobiety. Na szczęście nie było żadnych korków i w miarę szybko dotarła do celu.
  Wzięła głęboki oddech  i przejrzała się w lusterku. Nie jest źle.
 Zapukała do drzwi. Otworzyła jej uśmiechnięta pani domu.
- Witajcie wszyscy – powiedziała Yumi i zajęła miejsce przy stole.
  Odd wraz z żoną siedzieli obok siebie i opowiadali Jeremy’emu o ich synku. Jak można było wywnioskować z rozmowy podejrzewali, że Francesco będzie niesamowicie mądrym dzieckiem. Jego ojciec z zachwytem opowiadał o wszystkim co dotyczy jego synka a Ania gorliwie przytakiwała. Jeremy uśmiechnął się pogodnie i odparł:
- No to chyba maluch wdał się z rozumem do mamy.
 Jak za starych dobrych czasów zaczęli się sprzeczać dopóki Aelita ich nie uciszyła. Yumi siedziała jak na szpilkach. Wiedziała, że Ulrich się lekko spóźnia i nie może się doczekać kiedy go zobaczy po tych wszystkich latach rozłąki. W kółko układała sobie w głowie obrazy jak on też teraz wygląda, czym się zajmuje…
- Dunbarowa chyba zasnęła – zaśmiał się Odd.
- Co? – spytała zszokowana.
- Pytałem się ciebie gdzie się podział twój luby.
- Na meczu – odparła mechanicznie kobieta.
  Rozmowa potoczyła się na takie tematy jak praca, małżeństwo i tak dalej. Normalna pogawędka dobrych przyjaciół.
  W drzwiach stanął wysoki mężczyzna. Miał poczochrane kasztanowobrązowe włosy i oczy tej samej barwy. Z jego postawy można wywnioskować, że jest dumny i męski. Chyba sporo ćwiczył na siłowni bo był nieźle umięśniony. Ubrany modnie i gustownie  w ręku trzymał butelkę wytrawnego wina. Kasztanowe oczy omiotły pomieszczenie i chwilę dłużej zatrzymały się na czarnowłosej piękności której w tym momencie odjęło mowę.
- Przepraszam, ale wszedłem bez pukania – uśmiechnął się łobuzersko.
  Do Yumi wróciły wspomnienia z czasów kiedy była nastolatką. Wszystkie ich kłótnie, sprzeczki i ciągła zazdrość. To takie piękne chwile..
- Proszę siadaj – zachęciła go Aelita.
 Wybrał miejsce naprzeciwko Japonki. Kobieta starała przybrać się obojętny wyraz twarzy. Ulrich zajął miejsce przy stole i z dumną miną spojrzał na siedzącą przed nim osobę. Następnie położył na stole wino i jak zauważyła Yumi: nie miał obrączki na palcu. Czy to znaczy, że nikogo jest singlem?
- Jak tam w pracy, Sternusiu? – zaśmiał się Odd.
- A w porządku nie narzekam. – odparł również ze śmiechem.
- A czym się właściwie zajmujesz? – wypaliła bez zastanowienia Yumi od razu żałując tej decyzji bo jego wzrok powędrował w jej stronę.
- Jestem dziennikarzem w magazynie który konkuruje z tym dla którego  pracujesz.  – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
  Japonka otworzyła szeroko usta. Nic o tym nie wiedziała. Nie śledzi przecież poczynań innych czasopism za bardzo jest zajęta swoim. Na widok jej reakcji wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.
- A jak tam Angelina? Dlaczego nie przyszła z tobą? – zapytała Ania.
- Zerwaliśmy. – odparł obojętnym tonem Stern.
- Ojej, tak mi przykro.
- Nie pasowaliśmy to siebie.
- No dobra koniec tych pogaduszek, bo mi się pieczeń przypali – powiedziała pani domu.
    Wzrok jej przyszłego męża powędrował za nią z uwielbieniem. Wszyscy przygryźli wargi żeby się nie roześmiać.


***


- Kto wśród nas nic nie pił? – zapytał Belpois dwie godziny później.
   Nie pijący wina to Ania, Yumi i oczywiście Ulrich. Ponieważ miło im się tak siedziało postanowili dokupić jeszcze jedną butelkę i może jakąś przekąskę. Ania nie chcąc rozstawać się z mężem spytała czy ktoś inny nie mógłby pojechać.
- Pojadę, pod warunkiem, że Yumi ze mną pojedzie. – oznajmił Stern.
  Lekko zszokowana Ishiyama podniosła się z miejsca i ruszyła za mężczyzną. Wsiedli do jego samochodu  i pojechali do najbliższego sklepu. W aucie panowała niezręczna cisza, ponieważ nie wiedzieli o czym tu porozmawiać.
- Kto by pomyślał, że jeszcze się kiedykolwiek zobaczymy. – powiedział ni stąd ni zowąd Ulrich.
- To źle?  
- Zależy dla kogo. -  odparł z uśmiechem – pięknie wyglądasz, nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę cię w spódnicy albo w butach na obcasie.
- Dzięki – wymamrotała zmieszana – ty też wyglądasz niczego sobie.
  Ten niezręczny komplement sprawił, że Ulrich roześmiał się serdecznie co rozładowało napięcie. Zaczęli luźną pogawędkę. Nie spieszyli się z zakupem tego wina, mieli tyle spraw do przegadania. Tyle się zdarzyło w ciągu tych lat…
- Co ta za Angelina o której wspomniała Ania? – spytała Yumi kiedy wsiadali pod sklepem.
- Była dziewczyna.
- A.. dużo miałeś dziewczyn?
- Kilka ich było – uśmiechnął się zagadkowo Stern – a ty… przyznaj się ilu mężczyznom złamałaś serce?
- Żadnemu. – odparła obojętnym tonem. Nie miała zamiaru przechwalać się jakimiś podbojami miłosnymi.
- A teraz jesteś z kimś?
- Nie.. znaczy tak.
- Czyli?
- No jestem, ale trochę się nam nie układa ostatnio. – wyznała niechętnie.
- Imię tego szczęściarza?
   Yumi nie od razu odpowiedziała. Przygryzła dolną wargę i spojrzała zmieszana w boczną szybę.
- William Dunbar.
  Mogła przysiąc, że dłonie Ulricha mocniej niżby wypadało objęły kierownicę.
  

***

  Zaczynało się już ściemniać. Tak świetnie czuli się w swoim gronie, że nikomu nie chciało się wracać do domu. Odd dyskutował z Jeremy’m o wynikach ostatnich rozgrywek, Ania i Aelita wymieniały się poradami kulinarnymi a Yumi i Ulrich skupili się na swojej pogawędce.
  Rozprawiali teraz o tym jak potoczyły się ich losy kiedy się rozdzielili. A kiedy Ulrich zapytał czy jest szczęśliwa z Williamem, kobieta nerwowo przygryzła wargę. „Tak” – wyznała po chwili namysłu, ale kiedy Stern zapytał jej dlaczego w takim razie nie zgadza się na ślub nie wiedziała co odpowiedzieć.
- No czas już na nas. Pauline dzwoniła, że umówiła się z koleżanką, więc musimy wracać do synka – oznajmiła Ania i razem z Oddem pożegnali się i wyszli.
- No nas też czas – powiedział Ulrich a jego rozmówczyni wbrew sobie zaczęła rozkoszować się użytą przez niego liczbą mnogą. 
  Było już dosyć ciemno i zrobiło się chłodno. Kobieta wsiadła do swojego auta, ale nie mogła ruszyć z miejsca. Jej samochód pierwszy raz się popsuł.
- Cholera jasna! Akurat teraz?!
- Może pani pomóc? – zaoferował się Stern – wróciłem żeby spytać o numer telefonu.
- Zostawię go tutaj. Później pomyślę co dalej. Gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy?
- Nie będziesz się teraz autobusem tłukła. Podwiozę cię.
- Nie trzeba, naprawdę. 
  Chcąc uciąć wszelkie dyskusje Ulrich podał jej rękę i pomógł wstać. Zamknęła samochód i ruszyli do jego pojazdu.
  Szybko dotarli pod jej mieszkanie. Poczuła się głupio i mając nadzieję, że odrzuci jej propozycję zapytała:
- Wejdziesz do środka?
- No jasne.
  Ruszyli więc do środka. Ulrich rozejrzał się i wypalił:
- Ładnie tu masz.
- Dzięki.
  Usiedli przy stole a Yumi podała sok i ciastka. Rozmawiali i czuli się jak za starych dobrych czasów kiedy zdawało się, że  nie mają przed sobą żadnych tajemnic i są sobie pisani. Pogawędka przedłużała się i przedłużała kiedy Yumi zerknęła na zegarek i zdziwiona powiedziała:
- O, już prawie północ.
 Nagle usłyszeli skrzyp otwieranych drzwi.
- Cześć kochanie, jeszcze nie śpisz?
  William stanął na progu kuchni i wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił kiedy ujrzał gościa.
  Ulrich uśmiechnął się można powiedzieć bezczelnie. Nie wiedzieć czemu Dunbar przypomniał sobie tę scenę kiedy Stern zobaczył Yumi w jego pokoju nad ranem. Tak, on wtedy uśmiechał się do niego w taki sam sposób.


---------------------------------------------------------------
W tym oto momencie postanowiłam przerwać :D. Jak Wam się podoba? Przepraszam, że w m rzadko dodaję nowe posty, ale mam naukę, dodatkowe zajęcia i masę innych spraw na głowie. Mam nadzieję, że jakoś za mną wytrzymujecie :D. Pozdrawiam :*.