wtorek, 11 sierpnia 2015

Zapraszam na nowego bloga!

Uff, wreszcie w domu!
Po jedenastu dniach wylegiwania się nad pięknym, polskim morzem wreszcie powróciłam do cywilizacji! :D
Jak obiecałam nowy blog już jest, zapraszam wszystkich serdecznie!

KILK  


Pozdrawiam!
Elizabeth Grey (kiedyś Iliza W)

czwartek, 30 lipca 2015

NOWY BLOG; CODE LYOKO!

Witajcie kochani.
 Tak, to znowu ja, emocjonalna i przewrażliwiona Ola :D!
 Jestem uzależniona od Code Lyoko i ze smutkiem muszę stwierdzić, że nadal będę Was katowała moimi opowiadaniami..
 Sytuacja przedstawia się tak:
Jutro wyjeżdżam na kolonię
Wracam 11 sierpnia i od razu dodam tutaj nowy rozdział z linkiem do nowego bloga!
Będzie on oczywiście dotyczył Kod Lyoko, ale o bohaterach, fabule nic Wam nie powiem haha xD Zrobimy z tego niespodziankę, jeżeli nie macie nic przeciwko temu. 

Od września jestem już oficjalnie licealistką! Jejku, nie mogę w to uwierzyć.. Wybrałam profil humanistyczny, co mam nadzieję przełoży się na jakość rozdziałów i mój styl pisania. Oczywiście dodatkowo będę ostro kuć historię i WOS ale nie przeszkadza mi to. Lubię te przedmioty :D 
A Wy do jakich szkół/klas teraz idziecie? 
Mamy tyle do nadrobienia, przyjaciele! :D


No, to do zobaczenia 11 sierpnia! 

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 41. Ostatni rozdział.



Dedykuję ten rozdział każdemu kto czytał moje opowiadanie. Kocham Was. 



 Życie pisze różne scenariusze. Czy kilka lat temu pomyślałby, że tak będzie wyglądało jego  życie? Być może miał pewne przypuszczenia, plany i nadzieje. Ale niespodzianki i zbiegi okoliczności wpłynęły na jego decyzje w znaczący sposób. Pojawienie się na świecie pewnej dziewczyny wywróciło jego życie do góry nogami. Ale warto było rzucić wszystko dla niej. Dla niej i dla jej pięknej matki. Poznali się w Kadic kilkanaście lat temu i mimo setek awantur, tysiąca sporów i milinów powrotów kochał ją tak samo jak tego pierwszego dnia. Najpierw chronił ją przed atakami XANY, później walczył o nią z rywalem. A kiedy wydawało się, że przegrał i to nie on jest wybrankiem Yumi okazało się, że po kilku latach znowu się spotkają. I znowu do siebie wrócą aby kochać się jeszcze mocniej. Wszystko ich do siebie ciągnęło. 
 I teraz kiedy Ulrich Stern popijając w małej kuchni kawę przygląda się robiącej śniadanie żonie nie może przestać się uśmiechać. Ustawiając na stole kubki promyki porannego słońca odbijały się od jej kruczoczarnych włosów. Mimo, że nie była umalowana wydawała mu się być najpiękniejsza na całym świecie a jej czarne oczy błyszczały tak samo kiedy mieli naście lat. 
- Lousia! Wstawaj bo spóźnisz się! - krzyknęła Yumi. 
 Zaspana, czternastoletnia dziewczyna wyszła ze swojego pokoju. Była tak bardzo podobna do taty! Usiadła przy stole, jej brązowe włosy tworzyły na głowie coś w rodzaju stogu siana. 
 Yumi postawiła przed nią talerz kolorowych kanapek i kubek gorącej herbaty. 
- Louiso, pamiętaj, że wujek Odd pracuje w Kadic i jeśli będziesz się źle zachowywała od razu nam o tym powie. Masz pilnie odrabiać lekcje. Mieszkanie w internacie to wiele obowiązków - tłumaczył jej surowo Ulrich.
Yumi parsknęła śmiechem. Ich życie w Kadic przypomniało raczej ciągły pościg. Szkoła, XANA, ucieczki, awantury, XANA... 
- Nie bądźmy dla niej zbyt surowi - uśmiechnęła się łagodnie do jedynej córki.
 Lousia milczała. Charakter miała taki sam jak ojciec. 
 Kiedy nadeszła godzina cała rodzina Stern wyszła przed blok w którym mieszkali. Ulrich niósł wielką torbę podróżną swojej córki. Yumi obejmowała Louisę opowiadając jej jak sama mieszkała w szkole z internatem. 
 Zajęli miejsca w czarnym aucie. To wielki dzień dla nich wszystkich.


***



- Jeremy.. Co ty wyprawiasz? - spytała niecierpliwie Aelita. 
 Przecież wczoraj wieczorem spakowała dokładnie Adama. Odzież, podręczniki i kieszonkowe wszystko czego ich syn będzie potrzebował mieszkając w szkole z internatem. 
- Chwilkę.. - mamrotał jej mąż. 
 Wysoki, szczupły chłopiec o zielonych oczach i blond włosach stanął obok matki. Ponieważ odziedziczył zacięcie do nauki i talent po rodzicach był jednym z najlepszych uczniów w całym mieście, wykazywał również wielkie zainteresowanie informatyką. W wolnych chwilach w raz z ojcem lubili remontować komputery.
 Jeremy z wielce dumną miną wyszedł ze swojej sypialni z ogromnym tomem w rękach. Podał go Adamowi.
- Tu masz synku, podręcznik z którego korzystałem na studiach. Jestem pewien, że zrobisz z niego właściwy użytek. 
 Aelita wywróciła oczami. Ich syn dopiero co zaczyna naukę w Kadic a Jeremy daje mu książkę którą używa się na studiach. Oczywiście, ich syn jest bardzo mądry no ale bez przesady...
- Oczywiście tato - odpowiedział uśmiechnięty.  
 We troje wyszli z domu, Aelita upewniwszy się, że zamknęła frontowe drzwi usiadła obok męża w białym samochodzie. 
- Wiesz, że będziesz w klasie z Lousią Stern? 
 Adam zarumienił się. To, że podkochuje się w córce państwa Stern pozostawało jego tajemnicą. 
 Adam Belpois i Lousia Stern zaczną ten rok szkolny z jeszcze jedną znajomą osobą. Ale o tym dowiedzą się już za chwilę.


***



 Francesco Della Robbia stał niedbale oparty o ścianę budynku szkoły Kadic. Jako rok starszy od swoich przyjaciół obiecał, że razem z tatą powita ich w tym jakże ważnym dniu. Adam Belpois zgodził się dzielić z nim jeden pokój (mimo protestów Jeremy'ego). Odd siedział na ławce uzupełniając dokumentację w dzienniku. 
 Francesco jest niezwykle przystojny. Urodę odziedziczył po pięknej matce. Charakterem jednak był drugim, młodym Odd'em który potrafił mieć kilkanaście dziewczyn w miesiącu, nie uczyć się wcale i rozrabiać z kolegami. Ania była załamana tym jak jej syn się zachowywał. Teraz miała dyżur w szpitalu a jej syn, mieszkaniec internatu i tak przez większość czasu widywał się z ojcem. 
- Tato, patrz już są! - krzyknął Francesco. 
 Rodziny Belpois i Stern w pełnym składzie stanęły tuż przed wejściem Kadic. Lousia rozmawiała z Adamem i Francesco.  Byli bardzo podekscytowani, wreszcie będą spędzali ze sobą więcej czasu. 
 Aelita wzruszyła się i rozpłakała. Wszyscy popatrzyli się na nią zszokowani.
- Bo tu.. wszystko się zaczęło. Nasza przyjaźń - wymamrotała niezrozumiale.
 Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. To tutaj kilkanaście lat temu Jeremy Belpois, nieśmiały wzorowy uczeń włączył superkomputer poznając piękną dziewczynę a jednocześnie budząc do życia groźnego potwora. To tutaj poznał Odda i Ulricha swoich najlepszych przyjaciół gotowych na wszystko żeby ratować świat. Tutaj poznał dzielną, niesamowicie odważną dziewczynę, Yumi która stała się dla dla niego jak siostra. Udało im się ocalić Aelitę, sprowadzić ją na ziemię. To tutaj przyłączył się do ich drużyny czarnowłosy chłopak..
- Czołem, pamiętacie mnie? - spytał William Dunbar trzymający wielką podróżną torbę. 
 Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. Szczególnie Yumi która od czasu ich rozstania nie widziała się z nim. Jednak mimo wszystko jest szczęśliwa, że mu się udało. 
- Angela, przywitaj się z państwem. 
 Czarnowłosa dziewczyna wywróciła oczyma. Podobna do ojca w każdym calu, wyglądała na zbuntowaną nastolatkę; czarne ubrania i mocny makijaż. Uśmiechnęła się żując gumę.
 Francesco przyjrzał się jej zaciekawiony co nie uszło uwagi Odda. Błagam byleby jego syn nie zakochał się w córce Dunbara.. Ulrich padłby ze śmiechu. 
- Dzwoń do nas! - pisnęła Yumi przytulając Louisę. 
- Pamiętaj, Adamie masz wzorowo się zachowywać - upomniał syna Jeremy podczas kiedy Aelita pocałowała go w policzek. 
 Angela Dunbar i Lousia Stern przywitały się grzecznie. Kto wie może zostaną przyjaciółkami? Kiedyś ich ojcowie byli zaciekłymi wrogami rywalizującymi o względy matki Louisy. Ale to już przeszłość. Przeminęła. 
 Adam i Francesco roześmiali się z jakiegoś niegrzecznego kawału. Jeremy i Odd popatrzyli po sobie znacząco. Ich synowie często są bardzo podobni do nich. 
- No co, Jeremy? Niedługo będziecie rodziną z Ulrichem - zarechotał Odd.
Miał oczywiście na myśli rzekomy związek Lou i Adama.
 Yumi nie mogła powstrzymać łez.
 Francesco Della Robbia, Angela Dunbar, Lousia Stern i Adam Belpois zniknęli za drzwiami szkoły Kadic, szkoły w której zaczęła się cała historia.
- To co teraz robimy? - spytał William.
- Może skoczymy do Lyoko? - uśmiechnął się Ulrich.
- Mam lepszy pomysł. Chodźmy coś zjeść - zaproponował Odd na co wszyscy wybuchli śmiechem.

 Odd, Aelita, Jeremy, Ulrich, Yumi i William ruszyli w kierunku stołówki. Jak za starych dobrych czasów.



KONIEC. 



--------------------------------------------------------------------
Moi kochani!
Ta historia skończyła się. 
Ale moja przygoda z pisaniem nadal trwa, jak każdy wie mam drugiego bloga, myślę na kolejnym.
 Ale (ile tych ale dzisiaj) jest to mój pierwszy blog jaki kiedykolwiek pisałam. Płakać mi się chce na myśl, że to już koniec tej opowieści. Pisanie go dostarczyło mi mnóstwo zabawy, satysfakcji i radości. Wchodziłam tutaj niemal codziennie żeby przeczytać komentarze od Was, najlepszych czytelników na świecie, dla których mam zaszczyt pisać. Każdy kto dodawał komentarze wniósł jakiś wkład w tę opowieść. Jesteście niezwykli, niektórzy są ze mną od początku, niektórzy doszli trochę później. Dziękuję każdemu zarejestrowanemu czytelnikowi, każdemu anonimowi który komentował i osobom które czytały ale nie wyrażały swoich opinii. Jestem ogromnie wdzięczna za cały ten rok.
Każdy kto kiedykolwiek coś napisał sprawił mi ogromną radość i dostarczył nowych pomysłów. Na moją wdzięczność zasługują również Ci z Was, którym opowiadanie lub konkretne rozdziały się nie podobały. Zawsze to powtarzam, cenię sobie szczerość i dzięki waszym uwagom mogłam poprawić jakość rozdziałów.
 Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna! Ten rok który prowadziłam bloga zostanie na zawsze w mojej pamięci. 
 Dziękuję Kochani!
 Na zawsze Wasza 
 Iliza (czy po prostu Ola :) ) 

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 40


- Dokąd się wybieracie? - spytała Danielle swojego męża. 
- Nic ważnego, kochanie. 
  Spojrzał na zazdrosne, zielone oczy swojej żony. Wiedział, że kiedy wrócą do domu mocno oberwie mu się za tą sytuację. Ale nie miał wyjścia, musiał porozmawiać z Yumi. 
  Stanęli przed domem. Obydwoje byli mocno zestresowani, nie mieli pojęcia co powiedzieć. Louisa została w środku, bawi się z dziećmi. Yumi zbladła. 
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - w tym pytaniu krył się ból. Wściekłość po tym jak zostawiła go bez słowa. Potraktowała go jak zabawkę, jak rzecz. Nic nie powiedziała, nie wyjaśniła. Co ona sobie wyobrażała?  
  Spojrzała w jego brązowe oczy. Widziała jak jego usta wykrzywiają się w grymasie wściekłości. 
- Ja.. byłam zagubiona. Spanikowałam - wymamrotała patrząc na czubki swoich butów. 
- I to jest powód?! Żeby nie powiedzieć mi o tym, że zostałem ojcem?! - podniósł głos. 
- Ja.. Chciałam.. Naprawdę.. Ale bałam się twojej reakcji. To wszystko tak się dziwnie potoczyło - powiedziała Yumi ze łzami w oczach. 
- Ale uciec z moim dzieckiem to już się nie bałaś? Jesteś żałosna! 
- Nie krzycz na mnie! Myślisz, że to jest dla mnie łatwe! 
  Poczekali chwile aż ich serca przestaną tak szybko bić a przyspieszone oddechy wrócą do normy. Na policzkach kobiety wykwitły czerwone rumieńce. 
- Kiedy wracasz do siebie? - spytał po kilku minutach milczenia. 
- Za tydzień. 
  Jeden tydzień. To czas jaki mu dała aby spotkał się z córką. 
  Osoba którą kochamy potrafi zranić sto razy bardziej niż największy wróg. Najbardziej bolą rany zadane przez przyjaciół. 



***


  Przebrane w piżamy Aelita i Yumi siedziały na kanapie w salonie. Dzieci położone już spać, Jeremy uzupełnia dokumenty do pracy w innym pokoju. 
- Tak powiedział? - piękne, zielone oczy pani domu wyrażały wielkie zdziwienie. 
  Skończyły właśnie omawiać całą tę sytuację z Ulrichem. 
- A co przez ten czas.. Działo się z Williamem? - spytała Yumi nieśmiało. Nie miała kontaktu z byłym chłopakiem. 
- Och, wszystko u niego w porządku. Z tego co wiem nadal pracuje tam gdzie pracował. 
- Ma kogoś? - spytała ciekawie. Miała nadzieję, że tak nie chciała myśleć, że jest samotny. Mimo wszystko nie życzy mu źle. 
- Tak. Wziął ślub z jedną z koleżanek z pracy. Avril się chyba nazywa. Mają córkę - uśmiechnęła się Aelita. 
- Wreszcie jakaś dobra wiadomość - zachichotała Yumi. 
   Siedziały tak i rozmawiały. Noc wydawała się być zbyt krótka dla przyjaciółek.



***

  Po bladych policzkach Danielle płynęły łzy wymieszane z tuszem do rzęs i czarną kredką. Czerwone wargi drżały lekko.
- Wie-edzialam, że.. kogoś m-masz! - chlipnęła. 
- Nie. Między nami koniec i to wszystko. I nie mam żadnego romansu - zapewnił ja Ulrich szukając swojej koszuli. 
- Nie! M-masz zostać! Jesteśmy małżeństwem! Przysięgałeś! - stanęła na przeciwko drzwi torując mu drogę do wyjścia. 
- Już niedługo. Składam pozew o rozwód ale zapewniam cię nie chcę żadnych pieniędzy ani orzekania o winie. Rozejdźmy się w spokoju, jak normalni ludzie - poprosił ją. 
- O nie mój drogi. Zmarnowałeś mi dwa lata życia i zapłacisz mi za to! - krzyknęła. 
- Ja też musiałem z tobą wytrzymać dwa lata - odparł sarkastycznie. 
  Wymierzyła mu solidny policzek. 
- Skończyłaś już robić sceny? Wychodzę - powiedział niewzruszony odpychając ją delikatnie od drzwi. 
- A idź sobie! Jeszcze będziesz błagał o wybaczenie!
  Jasne, już lecę pomyślał. 



***
  

- Nie widzę sensu oglądania tak późno meczu - oznajmiła Ania zmywając  makijaż.
- A ja nie widzę sensu malowania się. Jesteś perfekcyjna bez niego - odparł z szerokim uśmiechem. 
  Wywróciła tylko oczami i skupiła się na usuwaniu szminki z ust. 
- TAAAK! GOOOL!!!
- Zamknij się bo obudzisz dziecko! 
  Zaśmiał się tylko i oglądał dalej. Dzwonek do drzwi. 
- Kto to o tej porze - Odd wstał. 
- Cześć, stary. Przenocujesz mnie? Będzie jak za starych dobrych czasów. - zakłopotany Ulrich uśmiechnął się.
- Jasne wchodź. 
  Ulrich wszedł do niewielkiego saloniku i położył torbę na podłodze. Uśmiechnął się do Ani będącej w śmiesznym, puchowym szlafroku. 
- Coś się stało? - spytała zmartwiona. 
- Nie..  Nie martw się. 
  Mężczyźni usiedli przed telewizorem i zaczęli komentować przebieg meczu. 
  Ania poszła do pokoju synka. 
 Przykryty czerwonym kocykiem, jasnowłosy chłopczyk spał. W rączkach miał zaciśnięty samochodzik. Jego małe usteczka były mocno zaciśnięte. 
  Pocałowała go w czółko. Nie wyobrażała sobie życia bez tego malucha. To zabawne w jaki sposób dziecko potrafi zawładnąć twoimi uczuciami. Kiedy jest się matką najważniejszą osobą na świecie staje się twoje maleństwo. 



-----------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! 
Piszę ten rozdział w przerwie między szaleńczym zakuwaniem do egzaminów gimnazjalnych które zaczynają się już we wtorek (!!!). Trzymajcie za mnie kciuki szczególnie na części matematycznej bo jej najbardziej się obawiam :D Najlepiej czuję się z językiem polskim i  historią..
Powodzenia wszystkim którzy również piszą egzaminy! 
Już niedługo będę mogła poświęcać cały wolny czas na to co kocham (czyli pisanie!).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :*
Idę się uczyć...

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 39

   Yumi siedziała na pięknej kanapie w salonie państwa Belpois. Aelita krzątała się po kuchni nucąc sobie cichutko. Jeremy poszedł do sklepu po wino. Kobieta słyszała jak w pokoju obok bawią się dzieci. 
  To dziwne uczucie zobaczyć się z Ulrichem po tylu latach. Biorąc pod uwagę te wszystkie ich spotkania, rozstania i powroty. Ciekawe co tam u Odda? Jak się miewają Ania i Francesco? Już za chwilę wszystkiego się dowie.
- Pomóc ci coś? - spytała panią domu. 
- Nie, nie trzeba - odparła zamyślona Aelita. 
  O co chodzi? Czyżby domyśliła się prawdy? Yumi nerwowo splotła dłonie. 
- Czy Ulrich czy on jest.. 
  Japonka kiwnęła tylko głową. Nie było jej stać na nic więcej. Usłyszała jak przyjaciółka westchnęła tylko zakłopotana. Czyżby źle myślała o Yumi? Czy ocenia ją? 
- Wiesz, zanim.. powinnaś o czymś wiedzieć.. 
  W tym samym momencie usłyszały dzwonek do drzwi. Aelita poszła otworzyć. 
- Odd, jesteście! A co to za ładny chłopczyk? 
  Małżeństwo Della Robbia wraz z synem weszli do domu. Zobaczywszy Yumi mężczyzna najpierw doznał szoku a później na jego twarzy zagościł serdeczny uśmiech. Uścisnęli się. Później przyszedł czas na przywitanie z Anią. Jak kobiety dawno się nie widziały! 
  Jasnowłosy chłopczyk o niebieskich oczach pobiegł do dzieci. Później dorośli słyszeli jedynie śmiech i piski szczęśliwych maluchów. 
  Ile było do nadrobienia! Tak, Ania nadal jest lekarzem, Odd uczy wychowania fizycznego. Uczniowie bywają bardzo niegrzeczni mimo to mężczyzna nie zmieniłby zawodu na żaden inny! Francesco poznał kolegów w przedszkolu. Uwielbia tam chodzić i kiedy jest wolne bez przerwy wypytuje kiedy tam wróci. Odd wyleczył się z zazdrości  o żonę. "Na szczęście" zachichotała Ania. 
  Yumi opowiadała im co się działo w jej życiu. Początkowo małżeństwo otworzyło oczy ze zdziwienia na wieść o istnieniu Louisy ale później śmiali się z opowieści o tej niesfornej dziewczynce. Kobieta opowiadała o swojej pracy, o pisanych recenzjach i artykułach. Mówiła dużo o Marii, do której Lou zwraca się "ciociu". Opowiadała jak wygląda jej mieszkanie, miasto.  
  Kiedy wreszcie zaschło jej w gardle z powodu długiej rozmowy usłyszała dzwonek do drzwi. Do pokoju weszła piękna, młoda kobieta. Rudowłosa  w krótkiej spódniczce i butach na wysokim obcasie. Zmierzyła wszystkich łaskawym spojrzeniem. Było widać, że siedzący przy stole goście i gospodarze nie darzą sympatią tej osoby. 
  Za nią wszedł przystojny mężczyzna. Ach, ile to wieczorów Yumi spędziła rozmyślając o nim! Ile planów! Tymczasem dostrzegła na jego palcu złotą obrączkę. Dostrzegła obrączkę na palcu rudej kobiety. 
- Przepraszamy za spóźnienie ale Danielle nie mogła się wyszykować. - oznajmił zakłopotany Ulrich. 
  Usiedli przy stole a Danielle zmierzyła wzrokiem Yumi. Chyba uznała, że nie stanowi żadnego zagrożenia toteż rozsiadła się wygodnie i nalała sobie wina. Ulrich popatrzył nieśmiało na czarnowłosą, sparaliżowaną kobietę. Co jeśli zobaczy Louisę? Czy wszystkiego się domyśli? Co na to jego żona? 
  Dyskusja toczyła się w najlepsze. Kobiety mówiły o najnowszej wyprzedaży w ulubionym sklepie odzieżowym, mężczyźni o wyniku ostatniego meczu. Tylko czasem kiedy spotkania byłych kochanków spotykały się dało się czuć lekkie napięcie. 
- Mamo! Mamusiu! 
  Do pomieszczenia wpadła brązowowłosa dziewczynka trzymającą w rączce czerwony samochodzik. Podbiegła do Yumi i położyła jej zabawkę na kolanach. 
  Wzrok wszystkich obecnych powędrował na dziecko. Mina Ulricha wskazywała na to, że jest w głębokim szoku. 
  Louisa jakby wyczuwając podeszła do niego i klepnęła go rączką w kolano. Zaśmiała się i pociągnęła go za rękę. 
  Spojrzał w jej oczy - takie same jak jego własne - i w jednej chwili zrozumiał wszystko. 
  Popatrzył na Yumi i szepnął:
- Musimy porozmawiać. 


-------------------------------------------------
Witacie <3
Co sądzicie o tej notce? Już w następnej wszystko się wyjaśni :D 
Coś ostatnio mało komentujecie :( Jeżeli komuś coś się nie podoba to proszę pisać. Postaram się zmienić jeżeli trzeba.. 

Chciałam Was jeszcze raz bardzo serdecznie na mojego drugiego bloga  kliknij
Odwdzięczę się za KAŻDY komentarz tylko proszę abyście w komentarzu dodali link do waszego bloga! 
Pozdrawiam <3

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 38

  Gdzie podziała się ta zielona bluzka? Kurczę, zawsze tak jest, że jak do wyjazdu to wszystko nagle zginęło. Lousia siedziała na podłodze i bawiła się lalkami. Jeżeli się nie pospieszą to mogą się spóźnić na dworzec.. 
- Łap, była w łazience - Maria rzuciła w Yumi odzieżą. 
- Och, dzięki z nieba mi spadłaś.  
   Kobieta dokończyła pakowanie. Do niej należała wielka czerwona torba natomiast do Lou mała zielona walizeczka. Spojrzała na swoją małą sypialnię. Oprócz  łóżka była tu jeszcze wielka szafa, lustro i biurko zawalone papierami i książkami. 
- Zamierzasz mu powiedzieć? 
  Maria była jednyną osobą która wiedziała kim jest tata Louisy. To jej zwierzała się Yumi, opowiadała jej o wszystkich problemach w pracy. Maria była członkiem jej niewielkiej rodziny. 
- Nie. Nie wiem. Zobaczymy jak to się potoczy. 
  Wzięły bagaże, Yumi złapała za rączkę córeczkę i wyszły. Przed blokiem czekała na nie taksówka. 
- Udanej podróży. Wracajcie szybko ja tu wszystkiego dopilnuję. 



***

- Adam, sprzątnij te zabawki ale już! - krzyknęła Aelita biegając po salonie wycierając wszystkie możliwe powierzchnie. 
  Od kilku dni w ich pięknym domu trawły genarlne porządki. Przyjeżdżał do nich ważny gość, najlepsza przyjaciółka. Jeremy już wyjechał po nią na dworzec. Zmęczona pani domu usiadła na zielonej kanapie i na kolana wzięła synka.  
  Rozejrzała się uważnie. Wszysto posprzątane. Książki w biblioteczce poukładane, płyty DVD na półce obok telewizora również. Jasne panele aż błyszczały. Meble z ciemnego brązu wyglądały jak nowe. 
  Z dużej kuchni dobiegał zapach pieczonej zapiekanki. 
- Mamusiu, długo jeszcze? 
- Nie, jeszcze chwileczka. 
    Czy Yumi wreszcie wyjaśni przyczynę nagłego zniknięcia? Czy zmieniła się bardzo przez te lata? Co się u niej dzieje? Ma kogoś? Jejku, jak ja się za nią stęskniłam, pomyślała Aelita. 
- Jesteśmy! - usłyszała krzyk męża. 
  Aelita wstała i wzięła synka za rączkę. Jasnowłosy chłopczyk z zielonym oczkami przypatrzył się ciekawie gościom. 
  Widział szczupłą kobietę o pięknej, azjatyckiej urodzie. Ubrana była w niebieską sukienkę sięgającą kolan. Jej czarne oczy przyglądały my się przyjaźnie a pomalowane na delikatny róż usta rozciągały się w uśmiechu. 
 Ale zaraz kto to stał obok tej kobiety? Aelita oniemiała. Była w szoku. 
  Otóż za rękę Yumi trzymała małą dziewczynkę. Miała może trzy może cztery latka. Miała włosy odcieniu kasztanu, brązowe oczy i jasną cerę. Z twarzy bardzo przypominała... O nie to nie może być prawda! 
- Hmm.. to może ja nałożę już obiad... - wymamrotała pani domu. 
  Nakładała zapiekankę na talerze, do kieliszków nalewała wino a dla dzieciaków sok jabłkowy. Zmarszczyła czoło. Wszystko ułożyło się w logiczną całość. To zniknięcie, milczenie, całe to zamieszanie.. 
  Słyszała jak Louisa i Adam poszli do pokoju chłopca i bawią się samochodzikami. Słyszała rozmowę Jeremy'ego i Yumi. Rozkładali bagaże w pokoju gościnnym. 
  Oczywiście, że wszyscy bardzo się cieszyli, że znów mieli okazję się zobaczyć, ale Aelita była załamana, ponieważ wieczorem mieli przyjechać państwo Della Robbia z synkiem i Ulrich z Danielle. I tego właśnie się obawiała.  
- Aelita czy..  - zaczęła Yumi. 
- Wszystko rozumiem - wymamrotała Aelita poprawiając serwetki na szklanym stole. 
  Wszyscy usiedli i zaczeli jeść. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła, zaczęli żartować a dzieci dokazywać. Adam zjadł ładnie swoją porcję natomiast Lou zawsze była niejadkiem i stwierdziła, że już nie chce. 
- Jak nie zjesz to przegrasz z Adamem - zaśmiał się Jeremy. 
  Dziewczynka podniosła swój mały widelczyk i kęs za kęsem opróżniała talerz. Jak na takie małe dziecko była strasznie uparta. 
- Hmm.. no dobrze może pójdziecie się bawić - wymamrotał zmieszany mężczyzna na co kobiety się roześmiały. 
  

***

- Ulrich, może byś przestał czytać i porozmawiał ze mną trochę, co? - warknęła Danielle przymierzając dziesiątą bluzkę. 
   Rude fale upięła w zgrabny koczek, założyła dżinsową miniówkę, ale nie mogła się zdecydować którą bluzkę wybrać. 
- Czy ty zawsze musisz się mnie czepiać? - zapytał Ulrich odkładając na bok gazetę. 
- Tak, bo ty wiecznie masz inne zajęcia niż ja! - krzyknęła. 
  Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, wyszła do przedpokoju i założyła czarne szpilki. Nie ma co świetna atmosfera na odwiedziny znajomych! 
- A właściwie po co idziemy do Belpois'ów? - spytała tym swoim tonem naburmuszonej księżniczki którego tak nienawidził.
 - Mówiłem już, Yumi przyjechała - westchnął bo poruszony został po raz setny ten sam temat. 
- Ta wasza stara znajoma? Ma kogoś? - teraz Danielle malowała usta na wściekły czerwień. 
- Nie mam pojęcia - odpowiedział jej mąż starając się ukryć targające nim emocje. 
  Już niedługo sam się dowie o ile do tego czasu nie zwariuje. Od tak długiego czasu wreszcie ją ujrzy..  


------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani :* 
Przepraszam Was za długą nieobecność, ale sami wiecie jak to jest :( Egzaminy, sprawdziany i nic więcej :( :D 
Co sądzicie o rozdziale? Następny dodam za tydzień i zdradzę że będzie się działo :D  
UWAGA :D! Chciałam Was wszystkich zaprosić na mojego drugiego bloga którego przed chwilą założyłam LINK 
Będę niezmiernie wdzięczna za każdy komentarz <3
Pozdrowionka :*

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 37

 Minęły już cztery lata odkąd Yumi Ishiyama uciekła. Zostawiła pracę, przyjaciół i ukochane miasteczko. Zachowała się tak jakby zrobiła coś złego. Często rozmyśla o tym żeby wrócić. Kilkakrotnie podejmowała taką decyzję, ale zawsze pojawiały się rozmaite wymówki. Znalazła tutaj pracę, zarabiała nieźle. Pisze recenzje i artykuły do magazynu modowego. Czasem sprawdza prace innych dziennikarzy. Od poniedziałku do piątku siedzi w białym budynku i bierze masę papierów do wypełnienia w domu. Szef zna jej sytuację. Przemiły człowiek. A to zaprosi ją na kawę, a to podwiezie do domu. Rozumie, że samotnej matce jest ciężko.
- Mamo! - krzyknęła dziewczynka chcąc zwrócić na siebie uwagę matki.
  Jak ona mogła mieć wątpliwości! Kiedy Yumi była jeszcze w ciąży zastanawiała się kto jest ojcem. To było okropne tak czekać i czekać. Ale teraz patrząc na kasztanowe włosy córeczki, na jej brązowe oczy i zaróżowione policzki miała stuprocentową pewność. To dziwne, ale Louisa miała nawet charakter po ojcu!
  Jak na czterolatkę była zadziwiająco honorowa. Była trochę obrażalska, ale poza tą wadą była naprawdę dobrym dzieckiem. Nie płakała z byle powodu, grzecznie się bawiła, nie grymasiła przy jedzeniu. Przyjaciele uwielbiają spędzać z nią czas. Kiedy na wakacje przyleciał Hiroki był zachwycony siostrzenicą. Wymyślał setki idiotycznych zabaw w trakcie których bawił się tak samo dobrze jak Louisa.
  Yumi regularnie telefonowała do Aelity i Jeremy'ego. Nie powiedziała im prawdy. Nie wiedzą dlaczego uciekła. Z innymi ludźmi z tamtego starego, lepszego życia ucięła wszelkie kontakty. Wiedziała, że zawiodła i zraniła swoich najbliższych.
  Była bardzo samotna. Jakie szczęście, że zaprzyjaźniła się z Marią! Maria to opiekunka Louisy, chociaż wydawać by się mogło, że jest członkiem rodziny. Jest zawsze kiedy jej potrzebuje, pomagają sobie nawzajem i malutka ją uwielbia. Lou (bo takie pseudonim wymyśliła jej Maria) uwielbia swoją niańkę i mówi do niej "ciociu". Yumi boi się sytuacji kiedy będzie trzeba się rozstać z Marią. Dziewczynka jest do niej bardzo przywiązana.
- Mamo! Pocytas mi bajeckę? - spytała wskakując obok na kanapę.
- Nie "pocytas" tylko poczytasz. - poprawiła ją - a dzisiaj może zamiast słuchać o Królewnie Śnieżce pooglądamy mój album ze zdjęciami?
   Yumi przeszła przez skromny salonik i wzięła z półki stary, poniszczony album.
- Kto to jest? - dziewczynka wskazała grubym paluszkiem na roześmianego Odda przytulającego Anię.
- To wujek Odd i jego żona. Chodziłam z nimi do szkoły. Są małżeństwem i mają synka trochę starszego od ciebie.
  Lou wskazała na następne zdjęcie przedstawiające jej mamę w towarzystwie różowołosej kobiety dumnie dzierżącej dokument ukończenia studiów.
- To ciocia Aelita w dniu ukończenia studiów. Obok jestem ja.
- A kim jest ten pan? - zapytała o przystojnego, brązowowłosego mężczyznę nieśmiale uśmiechającego się do aparatu.
- To jest.. twój - zaczęła przerażona - wujek. Ulrich. - wyszeptała.
- Aha. Mamusiu kiedy ich wszystkich zobacę?
- Już niedługo, kochanie. Już niedługo.


*** 


 Co za fatalny pomysł z tym odstresowaniem się.  Beznadzieja. W tym pomieszczeniu jest duszno, ciemno. Jedynym źródłem światła są pulsujące światełka. Jakieś wymalowane dziewczyny zagadywały do niego a przecież jest żonaty! To małżeństwo nie miało sensu. Po co w ogóle nosi jeszcze obrączkę? Czasem miał ochotę cisnąć ją gdzieś w kąt byleby nie tkwiła na jego palcu. Ale  Danielle by się czepiała. Ona zawsze ma jakieś problemy.
 Dopił piwo. Zapłacił i wyszedł z tego beznadziejnego lokalu.
- Ulirch, gdzie jesteś? Czekam na ciebie!  - wysoki sopran Danielle sprowadził go na ziemię.
- Już wracam - burknął i się rozłączył.
  Po tym jak odeszła jego ukochana (nadal jest jego ukochaną) miał mętlik w głowie. Przez rok rozpaczał. Stracił ją już któryś raz! Ile razy można do siebie wracać? Półtora roku po zniknięciu Yumi poznał Danielle. Chwilowe zauroczenie jej pięknym ciałem wydawało mu się miłością. Po pół roku się pobrali. I tak trwa już dwa lata w tym nieudanym małżeństwie a zazdrosna Danielle Stern robi mu karczemne awantury kiedy zwróci uwagę na inną kobietę. To jest cholernie męczące.
  Szedł do domu piechotą. Było blisko, jego osiedle mieściło się niedaleko centrum. Ironią losu jest to, że każdy (dosłownie) zazdrości mu żony. Piękna, seksowna, z dobrego domu i wykształcona. Chodzący ideał!
  Rude falowane włosy, zielone oczy i jasna cera. Piękne rysy twarzy, lekko zadarty nosek, nienaganna sylwetka. Danielle uwielbiała sport, ćwiczyła i utrzymywała dietę. Stwierdziła, że póki co  nie zamierza mieć dzieci. Ulrich odetchnął z ulgą. Jeszcze tego by brakowało!
 Otworzył drzwi i ujrzał żonę siedzącą na drogim krześle w salonie. Miała na sobie czarną sukienkę podkreślającą jej kształty, szpilki i piła wino z wysokiego kieliszka.
- Ile razy mam  mówić, że chciałabym spędzać wieczory razem z tobą? Ulrich, ile razy można ci powtarzać?!



*** 


  Nie ma nic piękniejszego na świecie niż patrzenie jak twój malutki synek udaje swojego ojca. Aelita nie mogła powstrzymać śmiechu. Chłopczyk siedział przy stole, naciskał losowo klawisze laptopa i poważnie rzekł:
- Mamo, zaraz spóźnimy się do pracy. Wzięłaś te papiery?
  Jeszcze więcej śmiechu. Kobieta wstała, złapała synka i pocałowała w policzek.
- Koniec na dzisiaj. Kładziemy się spać, dobrze?
  Adam (bo tak nazywał się chłopiec) położył się do łóżeczka i szybko zasnął. Aelita odetchnęła z ulgą. Miała do załatwienia jeszcze jedną sprawę.
  Wyjęła z kieszeni telefon, wybrała numer przyjaciółki:
- Yumi? Co z tobą?
- Aelita, mówiłam już. Przyjadę za tydzień.
- I wytłumaczysz nam wszystko?
- Postaram się. - szepnęła i westchnęła.
  Aelita odłożyła komórkę.  Nic z tego  nie rozumiała. Z resztą nie tylko ona, wszyscy przyjaciele się nad tym zastanawiali. Tylko jak Yumi przyjmie do wiadomości to, że pojawił się taki ktoś jak Danielle?