czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 37

 Minęły już cztery lata odkąd Yumi Ishiyama uciekła. Zostawiła pracę, przyjaciół i ukochane miasteczko. Zachowała się tak jakby zrobiła coś złego. Często rozmyśla o tym żeby wrócić. Kilkakrotnie podejmowała taką decyzję, ale zawsze pojawiały się rozmaite wymówki. Znalazła tutaj pracę, zarabiała nieźle. Pisze recenzje i artykuły do magazynu modowego. Czasem sprawdza prace innych dziennikarzy. Od poniedziałku do piątku siedzi w białym budynku i bierze masę papierów do wypełnienia w domu. Szef zna jej sytuację. Przemiły człowiek. A to zaprosi ją na kawę, a to podwiezie do domu. Rozumie, że samotnej matce jest ciężko.
- Mamo! - krzyknęła dziewczynka chcąc zwrócić na siebie uwagę matki.
  Jak ona mogła mieć wątpliwości! Kiedy Yumi była jeszcze w ciąży zastanawiała się kto jest ojcem. To było okropne tak czekać i czekać. Ale teraz patrząc na kasztanowe włosy córeczki, na jej brązowe oczy i zaróżowione policzki miała stuprocentową pewność. To dziwne, ale Louisa miała nawet charakter po ojcu!
  Jak na czterolatkę była zadziwiająco honorowa. Była trochę obrażalska, ale poza tą wadą była naprawdę dobrym dzieckiem. Nie płakała z byle powodu, grzecznie się bawiła, nie grymasiła przy jedzeniu. Przyjaciele uwielbiają spędzać z nią czas. Kiedy na wakacje przyleciał Hiroki był zachwycony siostrzenicą. Wymyślał setki idiotycznych zabaw w trakcie których bawił się tak samo dobrze jak Louisa.
  Yumi regularnie telefonowała do Aelity i Jeremy'ego. Nie powiedziała im prawdy. Nie wiedzą dlaczego uciekła. Z innymi ludźmi z tamtego starego, lepszego życia ucięła wszelkie kontakty. Wiedziała, że zawiodła i zraniła swoich najbliższych.
  Była bardzo samotna. Jakie szczęście, że zaprzyjaźniła się z Marią! Maria to opiekunka Louisy, chociaż wydawać by się mogło, że jest członkiem rodziny. Jest zawsze kiedy jej potrzebuje, pomagają sobie nawzajem i malutka ją uwielbia. Lou (bo takie pseudonim wymyśliła jej Maria) uwielbia swoją niańkę i mówi do niej "ciociu". Yumi boi się sytuacji kiedy będzie trzeba się rozstać z Marią. Dziewczynka jest do niej bardzo przywiązana.
- Mamo! Pocytas mi bajeckę? - spytała wskakując obok na kanapę.
- Nie "pocytas" tylko poczytasz. - poprawiła ją - a dzisiaj może zamiast słuchać o Królewnie Śnieżce pooglądamy mój album ze zdjęciami?
   Yumi przeszła przez skromny salonik i wzięła z półki stary, poniszczony album.
- Kto to jest? - dziewczynka wskazała grubym paluszkiem na roześmianego Odda przytulającego Anię.
- To wujek Odd i jego żona. Chodziłam z nimi do szkoły. Są małżeństwem i mają synka trochę starszego od ciebie.
  Lou wskazała na następne zdjęcie przedstawiające jej mamę w towarzystwie różowołosej kobiety dumnie dzierżącej dokument ukończenia studiów.
- To ciocia Aelita w dniu ukończenia studiów. Obok jestem ja.
- A kim jest ten pan? - zapytała o przystojnego, brązowowłosego mężczyznę nieśmiale uśmiechającego się do aparatu.
- To jest.. twój - zaczęła przerażona - wujek. Ulrich. - wyszeptała.
- Aha. Mamusiu kiedy ich wszystkich zobacę?
- Już niedługo, kochanie. Już niedługo.


*** 


 Co za fatalny pomysł z tym odstresowaniem się.  Beznadzieja. W tym pomieszczeniu jest duszno, ciemno. Jedynym źródłem światła są pulsujące światełka. Jakieś wymalowane dziewczyny zagadywały do niego a przecież jest żonaty! To małżeństwo nie miało sensu. Po co w ogóle nosi jeszcze obrączkę? Czasem miał ochotę cisnąć ją gdzieś w kąt byleby nie tkwiła na jego palcu. Ale  Danielle by się czepiała. Ona zawsze ma jakieś problemy.
 Dopił piwo. Zapłacił i wyszedł z tego beznadziejnego lokalu.
- Ulirch, gdzie jesteś? Czekam na ciebie!  - wysoki sopran Danielle sprowadził go na ziemię.
- Już wracam - burknął i się rozłączył.
  Po tym jak odeszła jego ukochana (nadal jest jego ukochaną) miał mętlik w głowie. Przez rok rozpaczał. Stracił ją już któryś raz! Ile razy można do siebie wracać? Półtora roku po zniknięciu Yumi poznał Danielle. Chwilowe zauroczenie jej pięknym ciałem wydawało mu się miłością. Po pół roku się pobrali. I tak trwa już dwa lata w tym nieudanym małżeństwie a zazdrosna Danielle Stern robi mu karczemne awantury kiedy zwróci uwagę na inną kobietę. To jest cholernie męczące.
  Szedł do domu piechotą. Było blisko, jego osiedle mieściło się niedaleko centrum. Ironią losu jest to, że każdy (dosłownie) zazdrości mu żony. Piękna, seksowna, z dobrego domu i wykształcona. Chodzący ideał!
  Rude falowane włosy, zielone oczy i jasna cera. Piękne rysy twarzy, lekko zadarty nosek, nienaganna sylwetka. Danielle uwielbiała sport, ćwiczyła i utrzymywała dietę. Stwierdziła, że póki co  nie zamierza mieć dzieci. Ulrich odetchnął z ulgą. Jeszcze tego by brakowało!
 Otworzył drzwi i ujrzał żonę siedzącą na drogim krześle w salonie. Miała na sobie czarną sukienkę podkreślającą jej kształty, szpilki i piła wino z wysokiego kieliszka.
- Ile razy mam  mówić, że chciałabym spędzać wieczory razem z tobą? Ulrich, ile razy można ci powtarzać?!



*** 


  Nie ma nic piękniejszego na świecie niż patrzenie jak twój malutki synek udaje swojego ojca. Aelita nie mogła powstrzymać śmiechu. Chłopczyk siedział przy stole, naciskał losowo klawisze laptopa i poważnie rzekł:
- Mamo, zaraz spóźnimy się do pracy. Wzięłaś te papiery?
  Jeszcze więcej śmiechu. Kobieta wstała, złapała synka i pocałowała w policzek.
- Koniec na dzisiaj. Kładziemy się spać, dobrze?
  Adam (bo tak nazywał się chłopiec) położył się do łóżeczka i szybko zasnął. Aelita odetchnęła z ulgą. Miała do załatwienia jeszcze jedną sprawę.
  Wyjęła z kieszeni telefon, wybrała numer przyjaciółki:
- Yumi? Co z tobą?
- Aelita, mówiłam już. Przyjadę za tydzień.
- I wytłumaczysz nam wszystko?
- Postaram się. - szepnęła i westchnęła.
  Aelita odłożyła komórkę.  Nic z tego  nie rozumiała. Z resztą nie tylko ona, wszyscy przyjaciele się nad tym zastanawiali. Tylko jak Yumi przyjmie do wiadomości to, że pojawił się taki ktoś jak Danielle?

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 36

 Yumi nadal było niedobrze. Miała zamknięte  oczy ale słyszała jakieś głosy obok niej. Niewyraźnie. Poczuła, że ma  w rękę wbite coś. Chciała to coś wyrwać ale powstrzymał ją wysoki sopran: 
- Nie ma mowy. To kroplówka. 
  Aha. No to pięknie. Ma tkwić z jakąś rurką w dłoni? Uchyliła powoli powieki. Leżała w szpitalnym łóżku, przykryta białą pościelą. Przez to coś do jej ręki sączył się podejrzany płyn. W okół jej łóżka zgromadzeni byli w Odd, Ania, Aelita, Jeremy i Ulrich. Wszyscy byli zmartwieni i przyglądali jej się ze smutkiem. 
- Co się stało? - zapytała.
- Zasłabłaś. Teraz robią ci badania i dopiero później będzie wiadomo co dalej. 
  Kobieta kiwnęła głową. Zapowiada się długi wieczór. 


*** 

  William w ostatnim czasie dużo spraw sobie przemyślał. Stracił tyle lat na związek z Yumi. A to wszystko i tak nie miało sensu. Wiadomo było od początku, że nic z tego nie wyjdzie. I po co było się tak starać? 
  Rozejrzał się po mieszkaniu. Ostatnio było tu tak pusto i brudno. Nie miał ochoty tutaj wracać wiedząc, że nikt na niego nie czeka. Za czasów Yumi w domu było czysto, było co jeść i zawsze miło spędzali czas. Było tak jak być powinno. 
  Tylko ten.. Po jaką cholerę on się tu pojawił?! Gdyby nigdy nie wrócił, gdyby nie spotkali się z Yumi już nigdy? Wszystko byłoby po staremu, byłoby tak pięknie. On jest wszystkiemu winny, to on wszystko zniszczył.  I kiedyś za to zapłaci. 

***

- No słucham po co przyjechałeś do mojej pracy?! 
  Już od około dwudziestu minut  kłócili się o "brak zaufania i nadmierną kontrolę w małżeństwie." Jakie szczęście, że Pauline nie było w domu! Zabrała dziecko na spacer i mogli pokrzyczeć sobie ile dusza zapragnie. 
- A może ja chciałem po ciebie pojechać?! 
- Ta jasne - syknęła sarkastycznie Ania - z Ulrichem? 
- No, ten.. zabrałem go po drodze! 
  Kiedy ten cholerny kryzys wreszcie minie? Nie może nastać koniec tych awantur i kłótni? To już jest męczące. 
- Ja nie ufam temu całemu Leo! - warknął i rzucił kubkiem do zlewu. 
- Co robisz idioto! Stłukłeś kubek! 
  No jasne teraz najważniejszą rzeczą był stary zielony kubek do kawy. 
- Kupię nowy!!! Jakiś problem masz z jakimś starym garczkiem? 
  Nie wytrzymali napięcia i zaczęli się śmiać. Nie ma to jak kłócić się o naczynie. 
- Przepraszam. 
- Ja też przepraszam. 
  I śmiali się dalej dopóki Odd nie posprzątał zlewu i nie ucałował żony. Nie wiedzieli, że muszą się cieszyć sobą póki jeszcze mogą. Czas  mijał. 


*** 

 Aelita właśnie skończyła układać w szafie nowe ubrania. Uwielbiała robić porządki w tym bajkowym domku. Cały czas martwiła się o przyjaciółkę. Czekała na jakiś telefon jakiś sygał z jakiej strony, ale nic się nie działo. 
  Nagle znowu zrobiło jej się niedobrze. Tak działo się coraz częściej. 
  To było jak zapalenie żarówki. Ogarnęła ją światłość. Już wiedziała dlaczego się tak źle czuje! Jak cudowny jest powód tego złego samopoczucia.. 
- Jeremy! Jeremy, nie uwierzysz jak ci powiem!!!

***

  Był wczesny poranek, a Yumi ma za sobą nieprzespaną noc. Zdrzemnęła się tylko na chwilkę i była zmęczona. Kiedy wreszcie wyjdzie z tego szpitala? Ile można tu siedzieć...
- Dzień dobry. 
 O lekarz! Wreszcie ją wypiszą! 
- Gratuluję pani oto wyniki badań. 
   Kiedy obejrzała dokumenty twarz stężała jej w maskę. To jest jakiś żart?! Jeżeli tak to nie śmieszny. Musi uciekać. Teraz. Zaraz. 
- Gdzie pani się wybiera?
-  Do domu. 
  Spakowała torbę, wzięła papiery i popędziła do wyjścia. 
  Dojechała taksówką to starego mieszkania państwa Belpois. Wzięła kilka toreb i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania, kosmetyki, książki, telefon, dokumenty. 
 Pojawiła się w pracy. Złożyła wymówienie. Za odprawę będzie mogła zacząć życie w innym mieście. Teraz pozotrudniejsze. Pożegnanie. 
  Wysłała tylko esemesa to Odda, Ulricha i Ani. "Wyjeżdżam muszę sobie wszystko przemyśleć."
  Ale z Aelitą i Jeremy'm musiała się osobiście pożegnać. Po tym wszystkim co dla niej zrobili.. 
 Weszła bez pukania. 
- Aelita! - jej głos brzmiał jakoś obco. 
  Przyjaciółka pojawiła się w eleganckim salonie. Uściskała Yumi ale zaraz spoważniała.
- Mów co się dzieje. 
- Muszę wyjechać. Teraz. Zaraz. 
- CO? DLACZEGO?!  
- Nie mogę ci powiedzieć. Wszystko się pokomplikowało. - pokręciła głową. 
  Wzięła wszystkie swoje torby. Starała się nie mrugać żeby łzy nie zalały jej policzków.
- Uściskaj Jeremy'ego. Zadzwonię jak dojadę... 
  Aelita spojrzała na przyjaciółkę. Wiedziała, domyśliła się o co chodzi. Zrozumiała w jakiej ona jest sytuacji. 
- Yumi zaczekaj. Będziesz.. ciocią. - szepnęła nieśmiało pokrywając się rumieńcem. 
- Jejku gratuluję. - mimo wszystko uśmiechnęła się szeroko. 
  Spojrzała po az ostatni i wyszła. Niedaleko stąd był dworzec autobusowy. Ciężko jej było iść z tym bagażem, ale obiecała sobie, że nie będzie prosiła nikgo o pomoc. Przyglądała się ukochanemu miastu. Ciężko je opuścić. Ale może kiedyś, za parę lat tutaj wróci. Kiedy wszystko się jakoś ułoży.. 
  Wyrzuciła kartę z telefonu do kosza. Nie było ludzi, chodniki były puste bo było bardzo wcześnie. Można było sobie pozwolić na tę jedną jedyną łzę. 
  Po dwudziestu minutach była  na miejscu. Kupiła bilet w kasie i poczekała na odpowiedni autobus. Spojrzała się poraz ostatni za siebie. 
  Coś musi się skończyć, żeby zaczęło się nowe. 

sobota, 7 lutego 2015

Kochani czytelnicy i czytelniczki!

Moi kochani! 
Przepraszam bardzo za długą nieobecność na obydwu blogach. Już się tłumaczę..
Moje województwo ma w tym roku ostanie ferie co oznacza, że chodzę do szkoły i muszę poprawiać oceny ;/ Jest tego cała masa.. To już 3 klasa gimnazjum, więc pisze egzaminy, muszę rozejrzeć się za liceum... 
Mało tego mam mnóstwo dodatkowych zajęć (korepetycje, wolontariat, dodatkowe zajęcia) i ledwo się wyrabiam :'). 
Ostatnio mam skomplikowaną sytuację w życiu prywatnym (jeśli tak to można nazwać)..


NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ ZA TYDZIEŃ W SOBOTĘ! 



Proszę więc o cierpliwość bo nowa notka pojawi się już niedługo <3! Na nowym blogu oczywiście również nadrobię zaległości! 


Do napisania :)