Dwudziestosześcioletni mężczyzna siedział na
tarasie swojego domu. Było tu bardzo przytulnie. Piękna okolica, obrzeża
miasta. Mało samochodów, świeże powietrze i dużo zieleni to z pewnością
czynniki pozytywnie wpływające na rozwój małego dziecka.
Dom był niewielki, cztery pokoje. Salon,
sypialnia, pokój synka, pokój Pauline plus kuchnia i łazienka. Na tyłach domu
niewielki ogródek troskliwie doglądany przez żonę. Mężczyzna dokończył
uzupełniać dokumentację w dzienniku i zamknął go.
Na taras weszła jego ukochana z dzieckiem na
ręku. Mały Francesco uśmiechnął się i zaczął gaworzyć. Jego błękitne oczy,
takie same jak oczy jego matki były niesamowicie radosne.
- Odd, nie
uwierzysz kto przed chwilą dzwonił! – oznajmiła kobieta.
- Kto?
- Jeremy Belpois!
Włoch uśmiechnął się pogodnie. Tak,
utrzymywał kontakt z Jeremy’m i z Aelitą. Para już za miesiąc bierze ślub i
zaprosili małżeństwo Della Robbia na tę uroczystość. Nie mogli się doczekać.
Na progu balkonu stanęła Pauline Della
Robbia. Siostra przyjechała dwa miesiące temu w roli opiekunki dla Francesca.
Stwierdziła, że chce podszkolić swój francuski i pobyć w tym pięknym kraju.
Przy okazji zajmie się swoim bratankiem którego od razu bardzo polubiła.
- Jesteście tego
wieczora w domu? – spytała kobieta z włoskim akcentem.
- Tak, nigdzie
się nie wybieramy. – odparła jej
szwagierka.
- Ja idę do
kina. Do zobaczenia – uśmiechnęła się i wyszła.
Była bardzo podobna do brata. Rysy twarzy,
chudość i niski wzrost mieli ten sam. Włosy Pauline były czarne a uśmiech
pogodny. Ania od razu polubiła całą rodzinę Della Robbia. Pięć sióstr to było
dosyć dużo, ale względu, że Anna jest jedynaczką ucieszyła się, że jej nowa
rodzina będzie aż tak liczna. Razem z Oddem wybrali się do Polski w podróż
poślubną. Cała jej rodzina była zachwycona jej mężem mimo, że w ogóle nie mogli
się dogadać. Było to dosyć zabawne kiedy ona musiała występować w roli
tłumaczki.
Odd pracował w szkole. Był nauczycielem
wychowania fizycznego i ta praca bardzo mu odpowiadała. Zawsze lubił sport i
teraz miał szansę zarażać swoją pasją innych. Uzupełniał dokumentację w
dzienniku, podczas przerw dzwonił do żony lub siostry („Co z moim synkiem?”) a
po pracy wracał do domu, żeby jak najszybciej wrócić do rodziny.
Ania spełniła swoje marzenie. Ukończyła
medycynę i pracuje w pobliskim szpitalu. Praca pochłania znaczą część jej czasu
dlatego po pół roku urlopu postanowiła znaleźć nianię dla synka. Jak się
okazało nie musi zatrudniać obcej osoby. Jedna z sióstr Odda wyraziła chęć
zajmowania się chłopcem przy okazji ucząc się francuskiego.
Kobieta podała dziecko mężowi i poszła
przygotowywać kolację. Przeczesała dłonią swoje długie blond włosy.
- No co mój
mały?– zapytał Odd całując dziecko w czółko.
***
- Aelita nie
widziałaś gdzieś moich papierów?
- Są w szafce.
Jeremy Belpois poszedł w stronę szafki
grzebiąc w niej zawzięcie. Wreszcie
znalazł to czego szukał. Te dokumenty były mu bardzo potrzebne na jutro do
pracy. Usiadł na czerwonej kanapie obok swojej narzeczonej i przejrzał je
jeszcze raz. Wszystko się zgadza. Jeremy pracuje w wielkiej firmie komputerowej
gdzie ma wielkie uznanie i może liczyć na szybki awans.
Mężczyzna nie zmienił się wiele. Dalej ma
blond włosy i nosi czarne okulary. Jest bardzo szczupły, ale nie aż tak jak
dawniej co sprawia, że naprawdę wyprzystojniał.
Aelita oczywiście wydoroślała już nie jest tą
nieśmiałą nastolatką, ale coś z tej delikatności nadal w niej pozostało. Jej
różowe włosy nie były już krótkie. Teraz sięgały jej do ramion. Zielone oczy
jak zawsze hipnotyzowały jej ukochanego.
Kobieta pracowała w tej samej firmie co
ukochany, ponieważ tak jak on interesowała się informatyką i fizyką. Razem byli
na tych samych studiach i razem złożyli podanie o tę obecną pracę która bardzo
przypadła im do gustu.
Wynajmowali to dwu pokojowe mieszkanie w
centrum miasta już od ponad roku. Postanowili, że po ślubie kupią coś własnego.
Wesele miało być skromne; rodzina pana młodego i przyjaciele.
Kobieta wyjrzała przez okno. Podobała jej się
ta miejska panorama. Cieszyła się bardzo z tego ślubu. Wreszcie Jeremy będzie
jej mężem, ale z jednej strony smuciła się bo nie będzie nikogo z jej rodziny.
Te myśli dopadały ją coraz częściej.
Jednak nie zamierzała się poddać. Będzie
szczęśliwą panią Belpois, pomyślała i zaśmiała się na co Jeremy uniósł
zdziwiony brwi.
***
William Dunbar siedział właśnie w fotelu w swoim mieszkaniu. Znajdowało się ono
niedaleko centrum miasta. Mężczyzna oglądał mecz swojej ulubionej brytyjskiej
drużyny.
Anglik pracował w firmie. Siedział za
biurkiem uzupełniał dokumenty, chodził na spotkania. Lubił po pracy wyjść na
siłownię lub na piwo z kumplami. Podobało mu się jego poukładane życie. Prawie.
Jego dziewczyna Yumi mimo wielokrotnych
próśb nie zgadzała się na ślub. Prosił i nalegał, ale ona cały czas twierdziła,
że nie jest jeszcze gotowa. Że ma pracę i musi jeszcze poczekać.
Yumi jest dziennikarką. Zamiłowanie do
pisania odkryła w sobie dosyć późno, ale uwielbiała to robić. Pisała, więc w
jednej z lepszych gazet. Często udawała się w podróże, przeprowadzała wywiady i
robiła zdjęcia a później przelewała to wszystko na papier.
Kobieta naprawdę wypiękniała. Zapuściła
włosy które były teraz do połowy pleców. Piękne, kruczoczarne. Nie była już tak
bardzo chuda tylko szczupła. Wielu mężczyzn się za nią oglądało.
I oto właśnie chodziło Williamowi. Nie
chciał, żeby inni mężczyźni zagadywali do Yumi widząc, że nie ma ona obrączki
na palcu. To bardzo denerwowało Dunbara.
Było coś jeszcze. Chciałby, żeby już mieli
dzieci. Kochał Japonkę i chciałby założyć z nią rodzinę.
- Co robisz
kochanie?! – krzyknął.
- Sprzątam
kuchnię!
No tak. Przecież kiedyś i to trzeba robić.
William przeklął. Jego drużyna straciła właśnie bramkę.
Nagle zadzwonił telefon. Yumi pobiegła szybko
w jego stronę i odebrała połączenie.
- Cześć,
przyszła pani Belpois! – zaśmiała się kobieta.
- Ej.. chciałam
pani powiedzieć, pani Dunbar, że w tą sobotę zaprosiłam wszystkich wojowników
Lyoko no i oczywiście żonę jednego z nich na obiad. Czy przyjmuje pani
zaproszenie?
- No jasne! –
ucieszyła się Yumi.
- Do
zobaczenia.
Kobieta wróciła do sprzątania. I nagle w
mózgu zapaliła się jej żaróweczka. Wszyscy wojownicy Lyoko oznacza też…
Ulricha. Yumi nie kontaktowała się z nim odkąd poszła na studia. Czy bardzo się
zmienił? Jaki jest jego zawód? Czy… czy on ma kogoś?! Nie wiadomo dlaczego, ale
zaczęło ją to bardzo interesować i sam Stern nadal nie jest jej obojętny.
Jedno jest wiadome: trzeba ładnie wyglądać w
tą sobotę.
----------------------------------------------------------------
Już mamy część drugą... Jak ten czas leci... Pamiętam jak dodałam pierwszy rozdział :). Jak się Wam podobają ten zmiany? Liczę na opinie :). Pozdrawiam. I.