- Ty mnie oszukujesz. Kręcisz. Będziesz z tym zwlekała.. Ale zapamiętaj kto tu naprawdę jest twoim wrogiem. - odpowiedział Ulrich poważnie.
- Co ty.. - Yumi otworzyła zdziwiona usta. Czy jemu odbiło? Jaki wróg? Wypił za dużo wina czy co?
Zrezygnowana ruszyła w kierunku stolika. Nie miała nastroju na dalszą zabawę. William spojrzał na nią zmartwiony.
- Zapraszamy do zabawy! Zbieramy pieniądze na wózek dla dziecka! Wrzucając pieniądze mamcie szansę zatańczyć z panem młodym lub z panną młodą! - krzyknął jakiś gość od razu wrzucając do koszyka banknot. Aelita zaśmiała się i razem ruszyli na parkiet.
Yumi miała ochotę porozmawiać z przyjacielem. Jeremy zawsze jej był bardzo bliski. Nie wytrzyma kiedy komuś o tym nie powie.
Wrzuciła pieniądze i podeszła do pana młodego. Nie, żeby był jakimś szczególnie dobrym tancerzem, ale mimo, to kobiecie poprawił się humor. Chociaż na chwilę może zapomnieć o problemach.
- Jak się bawisz? - zapytał uśmiechnięty.
- Całkiem dobrze. Bardzo ładny ten lokal i hmm... pyszne jedzenie.
- Wiesz, dobrze kłamiesz, ale znamy się zbyt długo. Co się dzieje?
- No.. Nic szczególnego - odpowiedziała i nieświadomie zerknęła w stronę Ulricha śmiejącego się z Oddem z jakiegoś dowcipu. Ania przyglądała się im z wyraźną dezaprobatą, ale widać było, że sama powstrzymuje uśmiech.
- Nadal go kochasz. Bo tych wszystkich latach. - to nie było pytanie.
- Czekaj.. Nic ci nie powiedział? - spytała i od razu pomyślała, że Jeremy o wszystkim wie. Wstyd i panika zaczęły wypełniać jej wnętrze, kiedy mężczyzna powiedział:
- A o czym miałby mi mówić? Widzę jak na niego patrzysz. - do Jeremy'ego podeszła jego kuzynka która teraz miała z nim zatańczyć - Pamiętaj z uczuciami nie wygrasz.
Co oni do jasnej cholery mają dzisiaj z tymi iluzjami? Jak ona ma się w tym wszystkim połapać? Zrobiło jej się jej niedobrze. Wyszła na zewnątrz w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Usiadła na ławce przed lokalem i oparła policzek o zimną ścianę. Najbardziej dręczyło ją to co wyznał jej Ulrich. Przecież nie ma żadnych wrogów..
- Co się dzieje? - usłyszała głos zmartwionej Ani. Yumi pomyślała, że nie będzie kłamać o stanie zdrowia, bo lekarka na pewno się zorientuje.
- Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza - uśmiechnęła się słabo.
Kobieta usiadła obok niej. W świetle księżyca jej cera wydawała się idealnie biała a oczy nadal niebieskie. Pięknie to wyglądało.
- Mogę się ciebie coś zapytać? - szepnęła Japonka po chwili milczenia.
- Jasne.
- Czy.. wychodząc za Odda miałaś jakieś wątpliwości? I czy po ślubie coś się miedzy wami zmieniło?
- Wątpliwości są zawsze. Jednak zrobiłam to, co dyktowało mi serce. Wyszłam za niego bo go kocham i to wszystko. Czy coś się zmieniło? Całe moje życie się zmieniło. Pracuje bardzo dużo i jestem szczęśliwa bo zawsze tego chciałam. Kiedy urodził się Francesco.. To był najpiękniejszy moment w całym moim życiu. A to jak Odd się nim zajmuje... Jest najcudowniejszym ojcem na świecie - uśmiechnęła się wzruszona.
- Ale czy.. czy gdybyś miała wybór cofnąć się w czasie zmieniłabyś swoją decyzję?
- Gdybym miała drugi raz wybierać, wybrałabym tak samo. Nie żałuję niczego. - wyszeptała.
Siedziały tak przez chwilę wpatrzone w księżyc. Słychać było bawiących się gości, a gdzieś w oddali szczekał pies. Zaczął wiać lekki wiaterek.
Skrzypnęły drzwi i nad Anią pochylił się Odd:
- Nie siedź tak, bo jeszcze zmarzniesz.
Przeprosiła Yumi i poszła wraz z mężem do lokalu. Japonce nie przeszkadzał chłód. Czuła się u dobrze. Nikt nie wymuszał na niej podejmowania jakiś ważnych decyzji, nie musiała udawać ani grać. Mogła wreszcie być sobą.
Jej przyjaciele jasno mówili, że powinna poddać się uczuciom. Ale co ona naprawdę czuje? Ta cholerna niepewność jest najgorsza. Niby z Williamem ostatnio się nie układa, ale z drugiej strony jest już nim sporo czasu i co ma ot tak sobie zapomnieć? Zostawić go jak zepsutą zabawkę? Jego przecież też kocha w pewien sposób. Tylko w jaki?
Drzwi się otworzyły. Ktoś narzucił na nią ciepłą kurtkę. Pachniała męskimi perfumami. Podniosła wzrok i ujrzała wpatrzone w nią orzechowe oczy.
Nieważne z kim postanowi być. Te oczy zawsze sprawią, że będzie czuła się bezpiecznie.
***
- Pani doktor, proszę powypełniać tą dokumentację, to bardzo ważne. - powiedział ordynator i wręczył Ani plik dokumentów.
Ruszyła w kierunku gabinetu lekarskiego cały czas myśląc o udanym przyjęciu weselnym. Aelita i Jeremy wylatują dzisiaj w podróż poślubną. Wybierają się do Hiszpanii. Ona i Odd nie wybrali się nigdzie, ponieważ dopiero zaczęli wtedy pracę i nie było pieniędzy. Później przeprowadzka do nowego domu. Kiedy wreszcie znalazły się jakieś pieniądze to okazało się, że jest w ciąży i trzeba wypocząć. Po narodzinach Francesca nie chcieli się z nim rozstawać na długo, a znowu brać takie maleństwo w daleką podróż...
- Może się pani doktor napije kawy? - spytał nowy lekarz.
- Co? A tak chętnie.. - powiedziała zamyślona.
Zaczęła szukać długopisu, ale nie nigdzie go nie było. Dopiero kiedy Leo jej go podał z rozbrajającym uśmiechem.
- Dziękuję.. - szepnęła zmieszana.
- Jest pani Włoszką? Ma pani włoskie nazwisko, ale nie ma pani włoskiej urody.
- Nie, jestem Polką. Mój mąż jest Włochem - oznajmiła porządkując papiery na biurku.
- Hmm.. Tak wcześnie i już mężatka?
- Tak.
Usiadł na przeciwko niej i postawił kawę na biurku.
- Może przejdziemy na "ty" lepiej się będzie nam pracować. - zaproponował.
- Hmm.. dobrze Ania - podała mu rękę.
- Leo. Dlaczego Ania a nie Anna?
- Bo w Polsce Ania to zdrobnienie Anny - powiedziała i wróciła do swojego zajęcia.
Siedział tak naprzeciwko niej sącząc powoli ciepły napój. Ta kobieta wydawała mu się być piękna i zarazem fascynująca. Nie spotkał jeszcze takiej o dziewczęcej i delikatnej osoby... Przypominała mu urodą aniołka. I jeszcze te jej oczy.. Niebieskie! Nieczęsto się tutaj takie widzi. Kolor nieba..
***
- Dobra, a teraz zrobię ci zdjęcie! Ładnie się ustaw! - krzyknął Jeremy.
Byli właśnie w gorącej Barcelonie; pięknym i magicznym mieście. Cudownie się tu bawili.
Aelita właśnie ustawiła się w dosyć zabawnej pozycji na tle malowniczej plaży. Nie umieli nawet słowa po hiszpańsku, jednak dosyć dobrze znali język angielski i nie było z tym żadnych problemów. Spędzą tutaj aż miesiąc i perspektywa zasłużonego odpoczynku bardzo ich cieszyła. - Ej, wyszłam okropnie skasuj to i to już!!! - krzyknęła chcąc wyrwać mu aparat.
- Wyszłaś pięknie jak zawsze - powiedział jej mąż i uciszył za pomocą pocałunku.
***
- Upierzesz mi te spodnie, kochanie? - spytał Williama. Zaraz miał wyjść z domu.
- Tak. - krzyknęła do niego Yumi myśląc, że naprawdę nie ma lepszych zajęć niż robienie prania w ten wieczór.
Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Nie chciało się jej robić żadnego prania. Ale nudy co by tu porobić? Włączyła laptop William, ponieważ jej się rozładował. Hasło znała, łatwizna. Jakieś problemy z Internetem. Zmarszczyła zdzwiona brwi. O co tutaj chodzi?
Z nudów otworzyła pierwszy lepszy folder. Zdjęcia.
To co tam zobaczyła, sprawiło, że zbladła i poczuła się bardzo źle. CO TO MA BYĆ?
Usiłując walczyć z cisnącymi się jej do oczu łzami wstała i ruszyła w kierunku wyjścia. Nie zostanie tu ani minuty dłużej.
-------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani w ten piątkowy wieczór :D
Przepraszam Was bardzo, że tak rzadko piszę, ale mam okropnie dużo nauki i na dodatek startuje w dwóch konkursach, więc naprawdę mam bardzo dużo pracy mam nadzieję, że rozumiecie :).
Liczę na dużo komentarzy co do tego rozdziału po ostatnio coś mało ich :(.
Miłego weekendu wszystkim <3